Smażalnia na ĆWILINIE i SZCZEBLU
Niedziela, 11 lipca 2010
· Komentarze(5)
Mało jest takich ludzi, którzy w wolny dzień zamiast siedzieć nad wodą lub basenem sącząc ZIMNE pifko, katują się na rowerze w temperaturze prawie 40 stopni!!! Chociaż nas wcale niemało - bo 19 zapalonych Endurowców - spotkało się na teście trasy jednego z etapów Enduro Trophy.
Na punkt zborny wybrany został plac targowy w Mszanie Dolnej. Plan: Ćwilin, Szczebel, Lubogosz, a na koniec kiełbaska na Szczeblu. Musiał zostać delikatnie zmodyfikowany ze względu na temperaturę, oraz finał Mistrzostw Świata. Ale po kolei.
Zbiórka na miejscu. Czekamy jeszcze na ekipę z Zakopanego - 3 osoby, które jadą autobusem, bo wczoraj za bardzo "trenowały" i oczywiście na przewodnika Szczawika.
Mozolny podjazd asfaltem ciągnął się prawie 12km, za to nabraliśmy wysokości.
Powoli zaczynamy jazdę terenową.
Sielanka w cieniu.
Na szczyt prowadził nas szlak Kapliczkowy.
Efekty wczorajszego "trenowania" - jakaś niemoc chyba dopadła Tokasito.
Wreszcie szczyt Ćwilin 1072m.n.p.m wszyscy zadowoleni
Ścianka była bardzo wymagająca. Nie wszyscy dali rade zjechać bez kłopotów.
Biedny Tadek... To był ostatni zjazd, bo Garyfischer nie wytrzymał i się rozpadł...
Potem już tylko seria hopek i raj dla ciała i ducha, czyli...
Po małym popasie trzeba było dalej walczyć z przeciwnościami. Znów pod górę. Tym razem mniej pchania, a więcej jazdy. Szczyt: Ogorzała 782 m.n.p.m
Przed nami ostatnie zadanie na dziś: SZCZEBEL.
A tutaj rzut oka na dotychczasowa trasę. Po lewej Ćwilin, a po prawej Ogorzała - stamtąd prowadził mega szybki zjazd.
I znów asfalt, tylko teraz przy dużo większej temperaturze - niestety innego wyjścia nie ma.
Karton woli zwiewna chustkę zamiast "fulfejsa".
I wreszcie szczyt SZCZEBEL 997m.n.p.m
Małe co nie co przed kolejnym wyzwaniem - zjazd czarnym.
Nora mało zainteresowana nami - zjadła kiełbaski i ma nas gdzieś.
Beskid Wyspowy nie jest bardzo przyjazny dla rowerzystów. Tylko zaprawieni w boju Endurowcy :) będą czuć się tam dobrze. Dla reszty będzie to męka zarówno na długich i wyczerpujących podjazdach, jak i stromych, wymagających dużych umiejętności technicznych zjazdach.
U nas tez nie obyło się bez strat: rozwalona rama, 2 snejki i parę lotów w krzaki lub gałęzie.
Wielki podziw dla Elizy za pokonanie całej trasy.
Na punkt zborny wybrany został plac targowy w Mszanie Dolnej. Plan: Ćwilin, Szczebel, Lubogosz, a na koniec kiełbaska na Szczeblu. Musiał zostać delikatnie zmodyfikowany ze względu na temperaturę, oraz finał Mistrzostw Świata. Ale po kolei.
Zbiórka na miejscu. Czekamy jeszcze na ekipę z Zakopanego - 3 osoby, które jadą autobusem, bo wczoraj za bardzo "trenowały" i oczywiście na przewodnika Szczawika.
Mozolny podjazd asfaltem ciągnął się prawie 12km, za to nabraliśmy wysokości.
Powoli zaczynamy jazdę terenową.
Sielanka w cieniu.
Na szczyt prowadził nas szlak Kapliczkowy.
Efekty wczorajszego "trenowania" - jakaś niemoc chyba dopadła Tokasito.
Wreszcie szczyt Ćwilin 1072m.n.p.m wszyscy zadowoleni
Ścianka była bardzo wymagająca. Nie wszyscy dali rade zjechać bez kłopotów.
Biedny Tadek... To był ostatni zjazd, bo Garyfischer nie wytrzymał i się rozpadł...
Potem już tylko seria hopek i raj dla ciała i ducha, czyli...
Po małym popasie trzeba było dalej walczyć z przeciwnościami. Znów pod górę. Tym razem mniej pchania, a więcej jazdy. Szczyt: Ogorzała 782 m.n.p.m
Przed nami ostatnie zadanie na dziś: SZCZEBEL.
A tutaj rzut oka na dotychczasowa trasę. Po lewej Ćwilin, a po prawej Ogorzała - stamtąd prowadził mega szybki zjazd.
I znów asfalt, tylko teraz przy dużo większej temperaturze - niestety innego wyjścia nie ma.
Karton woli zwiewna chustkę zamiast "fulfejsa".
I wreszcie szczyt SZCZEBEL 997m.n.p.m
Małe co nie co przed kolejnym wyzwaniem - zjazd czarnym.
Nora mało zainteresowana nami - zjadła kiełbaski i ma nas gdzieś.
Beskid Wyspowy nie jest bardzo przyjazny dla rowerzystów. Tylko zaprawieni w boju Endurowcy :) będą czuć się tam dobrze. Dla reszty będzie to męka zarówno na długich i wyczerpujących podjazdach, jak i stromych, wymagających dużych umiejętności technicznych zjazdach.
U nas tez nie obyło się bez strat: rozwalona rama, 2 snejki i parę lotów w krzaki lub gałęzie.
Wielki podziw dla Elizy za pokonanie całej trasy.